Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/101

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIX.
Burza. Jaskinia Czarownicy.

O dziesięć mil od miasta znajdowały się ruiny świątyni architektury greckiej. Glaukus i Jona, wielbiciele wszystkiego, co miało związek z ich narodową przeszłością, postanowili zwiedzić razem ten zabytek starożytności. Udali się tam w powozie carruca, podobnym do nowożytnych koczów. Po drodze wyrażali co chwila okrzykami swój zachwyt na widok czarownych łąk, na których pasały się kozy, zwoływane fujarką pasterza, gajów, ocienionych liśćmi brzóz i dębów, fantastycznych skał, bluszczu i czerwonych latorośli winnych, osłaniających zbocza zagasłego wulkanu. Jona, zda się wyglądała zjawienia się co chwilę śród zieloności śmiejącej się twarzy Fauna. Glauk wzdychał z żalem, że Nimfy przestały ziemię nawiedzać.
Z pietyzmem oglądali smutne rozwaliny. A kiedy Hesperus zjawieniem się na różanem niebie oznajmił schyłek dnia, przyspieszyli powrót wobec oddalonego huku grzmotów, zwiastującego nagłe zrywanie się w tym klimacie burzy. Niewolnik poganiał muły po kamienistej drodze. Wkrótce powiał gwałtowny wicher, widłowate gzygzaki przecinały niebo i deszcz lunął potopem. Grzmoty odzywały się coraz groźniejszym rykiem.
— Czy lękasz się? — spytał Glaukus.
— Przy tobie niczego!
Jednak przytuliła się doń trwożnie. Nadomiar złego powóz przechylił się, trafiwszy kołami w jamę. Sprężyna, utrzymująca liche pudło, złamała się... Jona nieomal że wypadła z powozu. Deszcz wdzierający się przez szczeliny szarpanego wichurą nakrycia,