Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/167

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXXIV.
List Nidji. Król pustyni. Maska spada. Wezuwjusz przemawia.

Salustjusz obudził się po ciężkim, pijanym śnie. Grały trąby. Rozumiał, że ludzie idą na igrzyska. Zatykał uszy, aby odpędzić od siebie okrutne przypomnienie.
— Co to za list na stole?
— Przyniesiono go wczoraj. Mam przeczytać?
— Przeczytaj sam i powiedz mi. Może to nada inny bieg moim myślom. Biedny Glaukus.
— Pismo greckie. Widać jakaś uczona kobieta! — rzekł wyzwoleniec, odwiązawszy wstążkę.
Nagle, podskoczył.
— Wielcy bogowie! Co za błąd, Salustjuszu, żeś wczoraj zlekceważył ten list! Posłuchaj, co zawiera:
„Nidja, niewolnica, błaga przyjaciela Glauka, Salustjusza, aby pośpieszył do Pretora i postarał się o uwolnienie jej, oraz uwięzionego w murach domu Arbacesa jeszcze jednego więźnia, który zaświadczyć może, iż mordercą Apaecidesa był kapłan Arbaces.
Przyprowadźcie zbrojnych ludzi i biegłych ślusarzy i nie traćcie ani chwili czasu, aby wyrwać niewinnego Glauka z lwich szponów. Zaklinam was na popioły mego ojca!“
— Bogowie! — chwycił się za głowę Salustjusz. On może umiera w tej chwili. Co począć? Co począć?
— Pretor jest na igrzyskach. Jest hołdownikiem pospólstwa i nie zajmie się sprawą, która odbiera mu nadzieję krwawego widowiska! — zauważył wyzwoleniec. Ale napisz do edyla o odłożenie egzekucji, zapewnia-