Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/18

Ta strona została przepisana.

— Pochwała Pansy jest tem bardziej cenną, że on sam posiada obrazy godne pędzla Zeuksisa! — rzekł Klaudjusz, skrycie mrugnąwszy w stronę Greka. Obaj wiedzieli dobrze o złym smaku edyla, który w umiłowaniu talentów rodzinnego miasta powoływał pacykarzy do upstrzenia wszystkich ścian swego domu.
— A tak, taki — nadął się dumnie. Musicie zobaczyć w kuchni mojej obraz z natury: kucharza, smażącego murenę. To podnieca natchnienie mojego kucharza do przygotowywania mi smakołyków.
W tej chwili niewolnicy wnieśli pierwsze dania: sałaty, sardele, jaja. Rozlano w małe srebrne czary wino z przymieszką rozpuszczonej odrobiny miodu i rozdano gościom serwety, oszyte frędzlami z purpury. Ale edyl wyjął zza tuniki własną serwetę, obszytą frędzlą podwójną, pragnąc ściągnąć na to „nowomodne otoczę w stylu rzymskim” podziw współbiesiadników.
„Bądź nam przychylny, o Bachusie!” — zawołał Glaukus, zginając z poszanowaniem kolano przed umieszczonym wpośrodku stołu posągiem bożka. Goście powtórzyli modlitwy, a po ceremonji rozlania wina na stół — zwykłej libacji, zajęli kołem leżnice i biesiada się rozpoczęła.
Jedząc i pijąc, rozprawiano nieustannie, Sallustjusz sławił w poetycznych wyrazach znakomite wino cyathust, Glaukus rozkazał niewolnikowi przynieść jeszcze doskonalsze wino z Chiosu, o którem napis na amforze świadczył, że liczyło 150 lat. Klaudjusz rozpytywał edyla o szczegóły wyznaczonej na przyszłą połowę Sierpnia, po uroczystościach Wulkana, walkę dzikich zwierząt. Okazywało się, że niema w więzieniu wielkiego zbrodniarza, który służył zwykle za pastwę dla nowosprowadzanego z Libji młodego lwa. Czy nie należało starym zwyczajem poświęcić niewinnego dla rozrywki tłumów? Pansa żalił się z powagą:
— Sromotne prawo wzbroniło nam dzisiaj dawać na pożarcie naszych własnych niewolników!