Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/25

Ta strona została przepisana.

Egipcjanin odparł z powagą:
— Jakkolwiek Izys jest boginią rolnictwa, sprzyja jednak handlowi.
W tej chwili zjawili się dwaj nowi kapłani obnażeni do pasa, z wieńcami na głowach, niosąc wnętrzności zwierząt ofiarnych. Ktoś z kapłanów zanucił pieśń na instrumencie dętym. Z wierzchołka muru przyglądał się ceremonji ptak poświęcony bogini, ibis, stąpający majestatycznie. Pachniały kadzidła, skrzyły się pochodnie. Arbaces przyjrzał się wnętrznościom; zdawało się, że śledzi je z troską i niepokojem. Potem twarz jego rozjaśniła się. Wpółnagi kapłan jął tańczyć dziwacznie i zaklinać boginię, aby udzieliła odpowiedzi. Wreszcie we wnętrzu olbrzymiego posągu rozległ się lekki szmer. Bóstwo wzruszyło głową, rozwarło marmurowe usta i grobowy głos tajemniczo orzekł:
„Pienią się wściekłe morza gniewnego bałwany. Burza twarde skał szczyty zasiewa trupami. Zewsząd śmierci zniszczenie, widok opłakany. Lecz spoczynek u portu, bo Niebo za wami!“
Kupcy przyjęli to za pomyślną wróżbę dla swoich okrętów i odeszli rozradowani.
Po rozejściu się tłumu Egipcjanin zwrócił się do stojącego na uboczu Afrykanina z głową wygoloną, z twarzą odrażającą, z olbrzymiemi wypukłościami na czaszce, uchodzącemi u starożytnych za organ nabycia wiedzy i patrząc w jego żółto-czarne oczy, oświetlające cerę pergaminową, rzekł uprzejmie:
— Kalenie! udoskonaliłeś głos posągu i twoje rymowane przepowiednie są wyborne.
— Hm! jeżeli burza poźre ich przeklęte okręty, o czyż nie uprzedziliśmy ich, że spoczynek był właściwy w porcie?
— Tak czy owak, spryt twój zawsze święci triumf. Ale chciałbym z tobą pogadać w jakiejś izbie mniej świętej.