Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/27

Ta strona została przepisana.

„Posiada przytem genjusz, niezwykły w kobiecie. Jej mowa jest mimowolnem objawianiem się poezji. Łączy harmonijnie wyobraźnię i rozum, niepodległość myśli z łagodnością serca. Całe życie szukałem takiej kobiety — wcielenia piękna ciała i duszy zarazęm.
— Czyż nie jest jeszcze twoją?
— Nie! Kocha mnie, jak przyjaciela. Wierzy w cnotę czystości we mnie, którą pogardzam. Ale posłuchaj... Gdy brat opuścił ją, aby wejść do naszej świątyni, Jona przybyła tutaj, pragnąc zbliżyć się doń. Jej talenty towarzyskie wkrótce przyciągnęły do nie; ciżbę wielbicieli. Uchodzi za drugą Erynnę.
— Albo za Safonę.
— Safo bez miłości — tu tkwi błąd. Ja sam rozwijałem w niej popęd do otaczania się wielbicielami płochymi i światowymi, rachując na to, że obudzę, w przerwach samotnych, w jej sercu potrzebę kochania, która przechyli się ku istotnej wartości. Nie jest nią sama miłość. Czyż życie moje nie było dotąd stałym triumfem w opanowywaniu wyobraźni kobiecej?
— A nie lękasz się, Arbacesie, współzalotników?
— Czyż jej dumna dusza grecka może znaleźć urok w barbarzyńcach rzymskich?!
— Ale tyś sam nie Grek, jeno Egipcjanin.
— Egipt jest ojcem Aten. Założyciel ich Cekropes był wychodźcem z egipskiej Saidy. Jona wie o tem i czci we mnie — w krwi Ramzesów — najdawniejszą dynastję ziemską. Od pewnego czasu stała się milczącą, szuka pociechy w smętnej muzyce. Jest to wskazówką rodzącej się potrzeby miłości. A więc...
— W czemże mogę ci pomódz?
— Chcę ją wkrótce zaprosić na uroczystość do siebie. Musisz ty i inni kapłani Izydy użyć tych naszych sztuk, z pomocą których Egipt sposobił nowicjuszów pod zasłoną religijnych ceremonji do poznania tajemnic miłości..
— Będzie to zatem jedna z tych biesiad, w któ-