Arbaces, ująwszy go za rękę i prowadził ku ławce, na której obaj usiedli w cieniu gęstych drzew. Przez kilka chwil przypatrywał się pobladłej twarzy młodzieńca, na której wystąpiły przy skroniach delikatne niebieskie żyłki. Widział z ukosa, że oczy Apaecidesa, dawniej żywe, jak u siostry, teraz przygasły; bądź tlał w nich chorobliwy ogień, jakoby znamię poczynającego się obłędu.
— Jesteś niesprawiedliwy, młodzieńcze — jął mówić wreszcie powoli i z powagą — mniemając, żem cię oszukał. Czysta twoja dusza wzdrygnęła się na podstępy kapłanów, śród których umieściłem ciebie. Nie wiesz bowiem, mój uczniu i przyjacielu, że to był tylko okres próby dla twojej cnoty, bolesny nowicjat, który dał mi pożądaną miarę, że stoisz wyżej ponad kuglarzy, zdolnych ledwo strzedz drzwi bogini, żeś godzien wejść do wnętrza świętego przybytku. Odtąd ja sam będę twoim przewodnikiem, a jak przeklinasz mnie dziś, tak jutro będziesz błogosłnwił.
Młodzian podniósł na mówiącego zdziwione oczy.
— Słuchaj mnie dalej — prawił Arhaces uroczyście — z Egiptu wypłynęła cała umiejętność świata, wyszła stamtąd, nim hordy Romulusa zdobyły doliny Włoch i Rzymianie cofnęli cywilizację znów do barbarzyństwa, nie pojąwszy myśli religji, z której wzięli tylko czcze obrzędy i pomnożyli swemi przesądami. A czy ty wiesz, jak Egipt, ojciec narodów bez liczby, osiągnął szczyty mądrości? Uczynił to przez głęboką i świętą politykę swoich kapłanów, dawnych, natchnionych sług Boga, którym objawiła się najwyższa mądrość, niedostępna dla przeciętnego pojęcia szarych mas.
„Z obrotów gwiazd, z niezmiennego koła przeznaczeń ludzkich, wyczytali ją, a musieli przyodziać ją w znaki alegoryj i symbolów dla umysłów ciemnego gminu. Izys jest bajką... niech cię to nie oburza — lecz obrazem swoim kryje rzeczywistość nieśmiertelną
Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/33
Ta strona została przepisana.