niu młodziana i głęboko wpatrując się w smętne oczy zasłuchanego.
— Przerażony nicością dogmatów i obrzędów, do których ongi przywiązywałeś wiarę, dzisiaj, jako rozbitek na morzu niepewności, wołasz o ratunek, cierpisz... Twój stan bolesny powinien ci być dowodem, że nie należy odbierać gminowi słodkich mamideł jego wiary. Ceremonje religij są podporą ładu świata, który czerpie z nich moc życia i szczęście złudy. Ale dla nas — dla jednostek, wyższym obdarzonym umysłem, ta podpora jest zbyt słabą.
— Jakąż my znajdziemy, gdy bez wiary żyć niepodobna?!
— W tej mądrości, która śledzi z trudem i mozołem regularność obrotu ciał niebieskich i w docieczonej przez rozum harmonji ruchów czerpie wiarę w Istność Nawyższą, Dawcę Praw Wiekuistych, w Nieodmienny Porządek Natury. Gminowi, który pożąda cudów kaprysu, zostawmy jego egoistyczne modły o zmiany pomyślne; my uwielbijmy konieczność w wiązadle przyczyn i skutków. Mędrcowi wystarcza, gdy przenikliwość myśli połączy z wierną obserwacją zmysłów i dociecze tajemnicę księżyca, rządzącego równomiernym przypływem i opadem fal morza, gdy przewiduje, że gwiazdy wracać muszą niezłomnemi czlakami i że napozór błędne planety co pewien czas wracają na wyznaczone im miejsca. To jest wiara mędrców...
— A ich moralność?...
— Jest w tem, że utrzymują ład śród ludzi, dając mu tyle mądrości, ile znieść może. Nie dla gminu są zawiłe rachunki, tajemnice nieba i ziemi. Rozwijamy go powolnie, ochraniając przez ład wzrost cywilizacji powszechnej i spokój dla badacza natury. Ale, wiadomościami naszemi niosąc pożytek masom, posiadamy prawo wyłączać siebie w użyciu, stanowiąc dla siebie prawo specjalne.
Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/42
Ta strona została przepisana.