Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/43

Ta strona została przepisana.

— Jakto?! Nie szkodzimy-ż tem życiu?
— Nie! wiemy aż nadto dobrze, że czyny indywidualne nic nie stanowią na wielkiej szali dobrego i złego, na której ważą się losy mas. Za mądrość, która kieruje światem ludzkim, wybrańcy żądać mogą dla siebie pobłażania. Nasza mądrość jest wieczną, ale życie jest krótkiem. Oddani badaniom tajemnic przyrody, trudowi nauk czarnoksięskich, śledzeniu praw, rządzących ciałami niebieskiemi, i rządowi dusz dla pomyślności prostaczków — mamy prawo do pięknego odpoczynku, do sycenia się wszystkiemi rozkoszami, których czara jest tak krucha, a kwiat tak prędko więdnie. Nauczę cię tajników natury i obowiązków względem ludzkości, drogi mój uczniu, a zarazem nauczę cię rozkoszy, nieznanych gminowi. Po każdym dniu, spędzonym dla dobra ludzkości, nastąpi noc, którą poświęcisz sobie...
Gdy Arbaces przestał mówić, nagle rozległa się ze wszystkich stron najsłodsza muzyka, jaką stworzyła kiedykolwiek Lidja, a wykształciła Jonja. Potok melodji niby śpiew niewidzialnych duchów nad gajami Paphosu — odurzył zmysły młodzieńca i wszelkie zarzuty przeciw sofizmatom mistrza skonały na jego ustach. Naraz rozdarła się zasłona i młody kapłan ujrzał obraz, który zaledwie wymarzyćby mogła wyobraźnia najwymyślniejszego sybaryty. Jego oczom ukazała się rozległa sala, zalana niezliczonemi światłami. Zapachniały kadzidła, jaśminy, mirra, fiołki, najrzadsze aromaty. W rogach sali wytrysły fontanny, a snopy kryształowej wody rozsypywały się w tęczach światła w djamenty, szafiry, topazy, rubiny.
Z pod posadzki podniósł się zwolna stół, zastawiony potrawami, które wynalazł najsubtelniejszy zbytek czasu, prześcigającego smak Lukullusa. Otaczały go łoża, kryte niebieską, haftowaną złotem, materją. Ze sklepienia padał kroplami deszcz wonności, a niewidzialna muzyka grała nieustannie. Potem rozstąpiły