Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/47

Ta strona została przepisana.

— Na Kastora! silniejszyś, niżem mniemał, miody bohaterze!
Inni gladjatorzy otoczyli Stratonikę i wyrażali podziw dla jej zręczności i siły.
— Słuchajcie-no! — rzekła do nich. Przychodzę powiedzieć wam dobrą nowinę. Przyjdzie tu zaraz kilku młodych panów, waszych patronów, aby obejrzeć swobodnie wasze muskuły przed umówieniem się o zakłady przed wielką bitwą w amfiteatrze. Spodziewam się, że całe grono odwiedzające naszą winiarnię, zaangażowanem będzie do walk. To nam przynosi honor.
Zapanowała huczna radość śród zapaśników. Tymczasem Stratonika odciągnęła męża na stronę i rzekła mu cicho:
— Burbo! przyszedł tu Kalenus w przebraniu. Zakradł się tylnemi drzwiami. Jest w izbie sąsiedniej. Idź tam. Chce mówić z tobą. Mam nadzieję, że przyniósł sestercje!
Burbo natychmiast wyszedł.
— Stratoniko! nie powiedziałaś nam, kto są ci nasi przyszli patroni — zawołał Niger.
— Musicie ich znać: zacny Lepidus, szanowny Klaudjusz. Z nimi przybędzie młody Grek, Glauk.
— Ręczę, że Klaudjusz o mnie się założy!
— Nie, o mnie!... O mnie! — na wyścigi wołali inni.
— Stratoniko! gdzie jest twoja niewolnica, Nidja? — zapytał Lidon.
— Poszła śpiewać i grać. Musimy przecież mieć z niej pewien zysk, skoro jakiś oszust na targu podsunął nam niewidomą, nie uprzedzając o tem, i umknął, nim zdążyłam sprowadzić straże z Trybunału. Co prawda, nie wziął za nią drogo. Mała spodobała mi się. Miała spuszczone oczy. Wniosłam stąd, że jest uległą. Przytem pochodzi z Tesselji, która wydaje dziewczęta łagodne i dowcipne. Nie jest mi