.
Można było nie pokochać Jony. Zdawała się zbyt wzniosłą, aby budzić miłość w sercach pospolitych. Lecz kto ją raz pokochał, dochodził w miłości aż do ubóstwienia. Naokół niej roztaczała się niby czarowna muzyka, która ujarzmiała rozkochanego, nie pozwalając zapomnieć o jej urokach. Uległ jej tedy nawet tajemniczy Egipcjanin, w którego sercu wrzały najokropniejsze namiętności, niepogodzone z odmową rozkoszy. Uległ jej także ognisty temperament Greka, którego wyobraźnia nieraz bywała obłąkaną, ale serce pozostawało nieskażone śród płochej i rozpustnej młodzieży, którą darzył swojem bogactwem, ale którą w gruncie rzeczy pogardzał. Jona wydobyła z dna jego duszy wszystkie skarby marzeń, które były w niej zagrzebane i ukryte.
Mówiliśmy wyżej, że i ona pokochała młodego Ateńczyka, w którym znalazła współdźwięczną ze swojem sercem strunę poezji. Ale teraz jej duma była zraniona głęboko inwektywą Arbacesa. Uwierzyła, że Glaukus wyraził się o niej lekko i poczytywała to za karę słabości swojej ponieważ dała mu poznać poczynającą się skłonność. Sądziła, że za to doznała wzgardy i cierpiała okrutnie. Zamknęła się w najustronniejszej izbie swego domu. Nie wpuszczała do siebie nawet kobiet. Zamknęła drzwi domu oblegającym gościom. Niewpuszczony miedzy innymi Glaukus był