Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/59

Ta strona została przepisana.

Pobiegła zebrać kwiaty dla Jony. Ale odchodząc, szepnęła do siebie: „Zaznałam tu trzy dni nie wysłowionego szczęścia. To dosyć. Gdy uczynię dla twego szczęścia to, co trzeba — chętnie umrę!”




ROZDZIAŁ X.
Niewidoma posłanka Miłości.

— Wysłanniczka Glauka? Czego ona tu chce? Jona zmarszczyła gniewnie brwi.
— Jest niewidoma, Pani.
Ten wzgląd przeważył. Odpędzić kalekę — to nie godziło się z litościwem sercem Jony. Kazała niewolnicy wprowadzić Nidję. Ta wniosła wazon kwiatów. Przyklękła hołdowniczo.
— Piękne dziecię, nie zadawaj sobie trudu przechodzenia tej śliskiej posadzki — rzekła Jona. Możesz oddać te kwiaty niewolnicy.
Ślepa szła naprzód, kierując się głosem.
— Boska Jono! mam zlecenie złożenia tej ofiary tylko w twoje dostojne ręce.
Jona wzięła kwiaty i rzekła sucho:
— Podziękuj swemu panu... Możesz odejść.
— Nie mogę jeszcze, bo nie dopełniłam zlecenia.
Wyjęła list z poza tuniki i doręczyła Jonie. Nidja czuła, że ręce Jony drżały, gdy go brała. Czuły głos posłanki, jeżeli nie sam nakaz serca, przemógł chwilowe wahanie, dyktowane przez obrażoną dumę. Odesłała znakiem ręki niewolnice. Czytała cicho.
„Glaukus śle Jonie wyrazy, których usta nie śmiałyby wyrzec. Czy Jona jest słabą? Nie! Tak upe-