Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/60

Ta strona została przepisana.

wnia mnie jej służba i to mnie pociesza. Ale nie będąc słabą, wygnała mnie z przed oczu swoich od pięciu dni — i to mnie wprawia w rozpacz. Czy Glaukus, obraził Jonę? Niema pytania dziwniejszego nad to. Od pięciu dni musiało pięćkroć wejść słońce. Ja o tem nie wiem. Niebo nie miało dla mnie uśmiechu. Jak wyrażę na wosku potęgę twego uroku i boleść mego wygnania? Nie zataisz chyba przed sobą, że pieśni, którą śpiewałem ci podczas ostatniego widzenia naszego, towarzyszyło bicie twego współczującego serca. Więc skąd ta niełaska odrazu?!... Czyliż mnie kto spotwarzył? Uwierzyć w winę Glauka wobec Jony nie jest-że niemożliwością? W każdym razie, czyliż Minerwa potępić potrafi bez wysłuchania nawet najsroższego winowajcę?
„Boska Jono! Młodość moja i płomienność krwi ateńskiej rzucały mną po morzu obłędnych szałów. Lecz uniknąłem rozbicia, znalazłszy ciebie. Ślę kwiaty zbawczyni mojej przez dziewczę, którego nie odepchniesz, bo jest nieszczęśliwą, nie widząc nieba i ciebie, oraz cudzoziemką, jako my; a prochy jej ojców, jako i naszych, spoczywają pod niebem Grecji. Jest łagodną i uległą, Muzą w śpiewie i grze, Chlorydą w uprawie kwiatów. Pozwól jej przebyć nieco przy tobie i służyć ci, a pokochasz ją. Jeśli cię zawiedzie, odeślij ją.
„Jeszcze słówko, może zuchwałe, ale przebacz je dobroci instynktu. Wygnałaś zgraję pochlebców — to słuszne. Ale czemu pozwalasz, aby twojem powietrzem oddychał człowiek o złem oku? Dlaczego ponurość, pod którą drzemie nieraz złość, ma przewagę nad weselem, które nie mogło ukryć miłości? Czy nie zawinił tu podszept niesprawiedliwy — Arbacesa, skoro on jest szczęśliwszym odemnie. Bywaj zdrowa, bogini moja! Może wyznałem za wiele!“
Przy czytaniu tego listu jakby mgła spadła z oczu Jony. Zalana łzami ucałowała go i ukryła na łonie.