Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/88

Ta strona została przepisana.

wiedział się nigdy o pochodzeniu tego dziecka boleści i tajemnicy.
— Gdybym mogła — rzekła, zdobiąc go girlandą — wydrzeć z rąk Parki pasmo twego życia, przetkałabym je samami różami.
— Poetycznie mówisz, śliczne dziecię. Bogdajby i tobie los usłał drogę różami.
Rozpłakała się i uciekła. Glauk dziwił się, że draźliwość jej rosła właśnie teraz, gdy oderwał ją od bruku nędzy i niewoli i dał jej swobodę i dobrobyt. Ale nie zastanawiał się nad tem długo — zajęty Joną.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

„Szczęśliwa Jona!” — mówiła do siebie niewidoma, idąc do mieszkania swojej przyszłej pani, dokąd ją Glaukus wysłał z kwiatami i zapowiedzią prędkiego przybycia.
— Ciemna kwiaciarko, jakżem dawno nie widziała ciebie! — ozwał się głos znajomy za nią.
— A pani Julja! — poznała z radością dawną swoją klientkę, córkę bogacza Djomeda — Nie sprzedaję już kwiatów. Te niosę dla mojej pani.
— Wiem, wiem. Ale mogłabyś przyjść do mnie bez kwiatów.
— Jestem niewolnicą.
— O, czyżby szlachetna Jona pogniewała się na ciebie, że odwiedzisz starą przyjaciółkę?
— Nie! — odparła zapłoniona.
— A więc przyrzeknij mi, że jutro przyjdziesz do mnie. Chcę dawno pomówić z tobą o pewnej... ważnej rzeczy — dodała tajemniczo.
Nidja zdziwiła się: czego może chcieć od niej ta wielka dama? — ale przyrzekła...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

U Jony zasała niezwykłego gościa. Był nim brat jej. Oddany surowym obowiązkom kapłaństwa Apaecides zaniedbał utrzymywania poufałych stosunków z kimkolwiek, nawet z siostrą. Potem znajdując się