— Którędy wejść mam do pani Julji?
— Tędy — wskazał ręką.
— Ależ ja nie widzę.
Podniósł zdziwiony oczy i poznał ślepą kwiaciarkę.
— A! tak?... Zawołam niewolnicę, to zaprowadzi ciebie.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Nidja znalazła Julję w gotowalni, jednocześnie służącej czasowo za sypialnię (stało tu łóżko przenośne) — czyli w cubiculum, maleńkim gabinecie, nieomal ciemnym, bowiem światło przedostawało się tutaj tylko przez szklane drzwi. Ówcześni Włosi, mogąc znaleźć dość słońca w ogrodach i portykach, miłowali ten półmrok i chłód w swoich izdebkach. Wszelako ściany tych pokoików dla ich oczu, nazwyczajonych do cienia, jaśniały całą żywością malowideł al fresco.
Przed zwierciadełkiem z polerowanej stali w otoczeniu ułożonych w ścisłym porządku kosmetyków, szkatułek z wonnościami, pięknidłami, klejnotów, grzebieni, wstążek, szpilek złotych i t. d. modna piękność z przed 19 wieków, robiła właśnie tualetę. Raczej siedziała niedbale, dając niecierpliwie, z gniewnem tupaniem pantofelków, wskazówki starej, doświadczonej niewolnicy — fryzjerce (ornatrix), która układała pukle jej włosów, obsypywała twarz ciemnym pudrem, przyklejała muszki, różowała usta, podrysowaniem nadawała oczom wyraz mdlejący. Tuż kręciło się koło pani kilka młodych niewolnic, strojąc ją modnemi szatami, spinając złote przepaski, zdobiąc klejnotami. Przy tych manipulacjach jedna z niewolnic obowiązana była czytać głosem tęsknym miłosne wiersze Tybulla dla uciechy swej pani.
Nidja musiała przeczekać, aż pani będzie gotowa, jakkolwiek ślepa nie mogła ocenić efektu ukończonego stroju próżnej modnisi. Usiadła na przystawio-