Strona:E. Korotyńska - Dwaj Przyjaciele.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.
— 7 —

być wołaniem, żeby odszedł. Ale siły wygłodzonego zwierzęcia nie dały mu tego uczynić i opadłszy z powrotem na trawę skomlił tylko żałośnie i wzrokiem podobnym do ludzkiego błagał Jasia o litość.
— Aha! toś ty biedniejszy ode mnie — rzekł chłopiec, i ułamawszy kawałek chleba dał biednemu stworzeniu.
Złapał i pożarł, zbierając najmniejsze okruszyny, tymczasem Jasio przygotowywał mu drugą porcję chleba.
Pies uniósł się zwolna — nabrał siły i liznął chłopca w rękę.
Był to pies z rasy wodołazów.
Łapy miał połączone błonami, a siwo-popielata sierść, niegdyś pewnie jedwabista, teraz zmiętoszona była i skudłaczona.
Zabłądził widocznie podczas swych