Strona:E. Korotyńska - Joasia i król.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

nieopisany hałas wyrwały Joasię z zadumy.
Posłyszała zdziwiona głosy wielu ludzi, wołające z zapałem: Niech żyje nasz dobry król! Niech żyje król Alfons!
Uniosła się z klęczek zaciekawiona, nie znała bowiem króla, gdy naraz uczuła ciężar jakiś w torebce.
Cóż było za zdumienie, gdy wyjęła z niej rulon złota.
Narazie zrozumiała, że to cud, że Madonna włożyła jej to bogactwo, ale postąpiwszy parę kroków naprzód, stanęła oko w oko z tym, do którego stosowały się okrzyki.
Wyobrazić sobie można jej zmieszanie, gdy spostrzegła, że ten na którego widok wołano: — Niech żyje nasz król, nasz dobry ojciec! był owym nieznanym myśliwym, który nocował u