Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —
Gospodarz zaszedł do karczmy, a obity i głodny Kłapouch stał z miną smutną i zcicha porykiwał. Sprzykrzyło się i stanie i głód, machnął więc całą postacią i zrzucił kosz z jarzynami na ziemię.
Cóż za szczęśliwy los! Pełno marchwi rozsypało się z kosza do nóg osiołka. Największy to przysmak Kłapoucha. Jadł i jadł, aż mu się uszy trzęsły, nie myśląc o tym, co go spotka od gospodarza.
Jakoż nadszedł, a zobaczywszy co się stało, rozgniewał się mocno i zbił biedne stworzenie.
Zdjąwszy kosze z osła postawił je przy karczmie, gdzie przychodzący drobni przekupnie zabierali towar pomału.
Kłapoucha puścił na trawę. Ten