Strona:E. Korotyńska - Karusia.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

ale zastrzelono napastnika, i od tej pory omijały zagrody.
Ale, być może, zgłodniałe wilczysko, nie zważając na niebezpieczeństwo, rzuciło się na siedzącego samotnie chłopca i zagryzłszy porwało do lasu.
Zgroza ogarnęła Karusię. Biedne dziecko wolałoby samo zginąć, niż myśleć o cierpieniu ukochanego braciszka.
Płakała i rozpaczała, nie mogąc przełknąć niczego, biegała po różnych kątach lasu i pola, szukając i nawołując Michasia.
Znużona całodzienną bieganiną, spłakana i zrozpaczona przytuliła jasną główkę do trawnika i łkała żałośnie.
— Co ci to, Karusiu? — posłyszała