Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —
ca pszczółka, niechętnie patrząc na podchodzące ku niej stworzenie.
— Miej litość nade mną, wielmożna pani, — zabrzęczał konik, — głodny jestem, zziębnięty, umrę, jeśli nie poratujesz...
— Cóżeś robił przez lato, gdzie twe na zimę zapasy? dlaczegoś doszedł do nędzy?
— Tańczyłem, weseliłem się, nie myślałem o jutrze, — skarżył się słabnącym świrkaniem konik polny, — było mi dobrze na świecie, ach! jak dobrze...
Tak było do dnia wczorajszego. Chłodno było i kilka dni przed tym, ale jeszcze znaleźć mogłem jakiś marznący kwiatek lub ziele, z którego mogłem wypić soku i wzmocnić się, dziś nie ma ani kwiatów, ani ciepła i gdy wiatr za-