Strona:E. Korotyńska - Ptaszek i dzieci.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —

To mówiąc uniósł się z krzesła i podszedł do okna.
Dzieci, a było ich troje: Zosia, Julek i Czesio, podbiegły też ku miejscu, skąd rozległo się pukanie, i twarzyczkami przylgnęły ku szybie.
Jeśliby ktoś patrzał za oknem, widziałby trzy różowe koniuszczki nosów i usteczek.
Z ciekawością wypatrywały dzieci kogoś, kto w tę straszną porę kołatał do nich o schronienie.
Ale nie ujrzano za oknem nikogo.
— Co to znaczy? — dziwił się leśniczy — najwyraźniej słyszałem głośne pukanie... Czyżby przywidzenie?
— Ależ, to nie było przywidzenie! — zaprzeczyła żona leśnika — słyszeliśmy najwyraźniej, iż ktoś głośno zapukał. Może go zmroziło i upadł?