Strona:E. Korotyńska - Ptaszek i dzieci.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.
— 7 —

lasu, czuwając nad jego całością. Nie raz bowiem zakradali się do gęstwy leśnej i wyrąbywali młode brzózki i sosenki, krzywdząc w ten sposób właściciela lasu. Leśniczy odpowiadał za wszystko i pomimo zawiei czuwać musiał nad pańskim dobrem.
I teraz osypany śniegiem, drżący z zimna ogrzewał zlodowaciałe ręce, opowiadając o niebywałej wichurze i zadymce.
Naraz rozległ się głośny stuk w okno, na który drgnął leśniczy, a dzieci spojrzały zdziwione w zamarzniętą szybę okna.
— Kogo to Pan Bóg nam w taką porę sprowadza? — odezwał się leśniczy? A może to wicher uderzył gałęzią suchą, przyniesioną ze stojącego blisko domu drzewa?