Strona:E. Korotyńska - Zaginiona Marta.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —

łym od morskich wybrzeży zdarzyło się nieszczęście.
Koń zaprzężony do powozu rozbiegał się. Przestraszyło go coś i pomimo silnego powstrzymywania go przez furmana, pędził, jak szalony, przewracając i rozbijając wszystko i wszystkich po drodze.
Już kilka osób leżało pokaleczonych na ulicy, a uspokoić go nikt nie zdołał.
Raptem z wędrownego cyrku wypadła w kostiumie różnobarwnym dziewczynka, lat może piętnastu, i rzuciła się na ratunek.
Dziewczynka ta złapała rozbieganego konia za grzywę, po czym ścisnęła mu nozdrza tak silnie, że koń stracił oddech i osłupiały — stanął.
Głośne oklaski zawtórowały boha-