wobec tej kobiety znajdowałem się w stanie półlunatyzmu, iż gdybym ją w tej samej chwili zobaczył na scenie, nie byłbym tem wcale zdziwiony. Jakże opowiedzieć moją rozmowę z Doną Anną? Gdybym chciał ją wyłożyć, to każde słowo zdawałoby mi się bladem i zimnem, a każde zdanie zbyt brutalnem dla wyrażenia wdzięku i lekkości narzecza toskańskiego.
Gdy mówiła mi o swej roli i o Don Juanie, zdawało mi się, że genialność tego arcydzieła objawiła mi się poraz pierwszy i że poraz pierwszy przeniknąłem do cudownych dziedzin jakiegoś obcego świata. Mówiła mi, że muzyka jest całem jej życiem, i że nieraz śpiewając czuła w sobie przebudzenie jakichś wzruszeń nieznanych, których żadne słowo nie byłoby w stanie odmalować.
— Tak, — zawołała głosem pełnym entuzyazmu i z okiem pełnem błyskawic, — rozumiem wtedy wszystko; ale wszystko jest zimne i bezduszne dokoła mnie, i gdy mi biją oklaski za jakąś trudną ruladę, zdaje mi się, że ręce żelazne ściskają mi gorejące serce. Ale ty, ty mię rozumiesz, bo ja wiem, że przed tobą otwarte
Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 01.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.