ich żądania. Ten otrzyma rękę Albertyny, który wybierze skrzynkę z portretem panny.
— Co za szczególny pomysł! — zawołał radca — a gdybym przystał, czy sądzisz, że by mi się to na co zdało i że nie wystawiłoby mię również na nienawiść tych, których los odtrąci?
— Pozwól, pozwól, panie radco. Przyrzekam ci uroczyście tak przysposobić skrzynki, że wszyscy będą zadowoleni. Ci, którzy nie dostaną portretu, znajdą jak książę Marokański i książę Aragoński, w dwóch innych skrzyneczkach coś, co im się bardzo spodoba tak, że zapomną o małżeństwie z Albertyną. Więcej nawet, uważać cię będą za człowieka, któremu są winni głęboką wdzięczność.
— Czyż to możliwe? — zawołał radca.
— Nietylko możliwe — odparł złotnik — ale pewne; daję ci słowo.
Radca już się nie wahał i postanowił działać zgodnie z planem Leonarda i obaj się umówili, że w następną niedzielę sprawa będzie wykonana.
Złotnik zapowiedział, że sam przyniesie trzy skrzynki.
Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 02.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.