rzekł złotnik. — Powiadają, że to drugi Ahaswer i że błądzi po świecie od r. 1572. Wówczas sądzony był pod imieniem Lippolda i skazany jako winny czarnoksięstwa, ale dyabeł go ocalił, wziąwszy od niego duszę. Wielu ludzi zapewnia, że widywali go w Berlinie pod rozmaitą postacią. Dzięki memu doświadczeniu, oto już on daleko od nas na zawsze.
Nakoniec Edmund wziął skrzynkę z kości słoniowej i znalazł w niej piękny portret miniaturowy, oraz takie słowa, wierszem ułożone:
Znalazłeś szczęście swe — więc je oglądaj
W przecudnych oczach swej umiłowanej.
Co było — nigdy więcej nie powróci:
Takie jest świata wieczne przeznaczenie.
Rozkosz, w marzeniach sennych przeczuwaną,
Znajdziesz w kochanki swojej pocałunkach.
Edmund, idąc jak Bassanio za radą poety, przycisnął Albertynę do serca, a radca patrzał zadowolony tem szczęśliwem rozwiązaniem wszystkich kłopotów, wywołanych małżeństwem córki. W tym czasie Benjamin dalej obrzynał dukaty, Tussman czytał swoją książkę; i ani jeden ani drugi nie zajmowali się tem, co się dokoła nich dzieje. Radca zawiadomił