Gwijunun! Tańcuj lalko z drewna, dobrze, dobrze, prędzej. Kręć się! leć! Gwijunun...
I po tych słowach rzucił się do Spallanzaniego, chwytając go za gardło. Byłby go zdusił, szczęściem nadbiegli na ratunek przechodzący ulicą studenci.
Zygmunt, chociaż bardzo silny, nie był w stanie sam utrzymać szaleńca. Ten walił pięściami, gdzie się zdarzyło, kopał i wrzeszczał w niebogłosy:
— Kręć się, lalko z drewna! Kręć się! wiruj! grzmij!
Wreszcie połączonemi siłami zdołano go powalić na ziemię i związać. Już tylko ryczał wściekle, i pienił się jak opętany. W tym smutnym stanie zawieziono go do domu obłąkanych.
Spallanzani wkrótce wyleczył się z ran swoich; nie mniej przecież zmuszony był opuścić Getyngę, nietylko z powodu wypadku Nathanaela, ale i skutkiem powszechnego oburzenia. Kiedy się bowiem przekonano, że kobieta, w której się ukradkiem kochali studenci, której nie jedna panna