Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 02.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.

lona gospodyni. Tak mi się zdaje, że to musi być córka jakiegoś zamożnego łyka, może jakiego bogatego mydlarza, a której rękę cum annexis zdobył sobie nie bez wysiłku, jaki tajny sekretarz. Pięknością i wdziękiem nie obdarzyło jej niebo, natomiast uchodziła ona u wszystkich sąsiadów za najgospodarniejszą, najbardziej domową pannę i rzeczywiście jest ona tak gospodarna, i co dnia gospodaruje od rana do wieczora, w tak okropny sposób, że biedny tajny sekretarz już mało co zmysłów nie postradał i chciałby uciekać tam, gdzie pieprz rośnie. Nieustannie wyciąga się tarabanowo-trombonowy rejestr zakupów, zamówień, kramarszczyzny i wszelkich potrzeb domowych i tak gospodarstwo tajnego sekretarza wygląda niby stary zegar w szafie, którego nakręcona maszynerya wiecznie wygrywa jakąś obłąkaną symfonię, co to ją sam dyabeł skomponował. Niemal co czwarty dzień targowy towarzyszy jej inna służąca. Sapienti sat! Czy widzisz tam — nie, tu! — tę grupę, co się naraz utworzyła, godną istotnie, by ją uwiecznił ołówek Hogartha. Spójrz no tylko, kuzynie, na te trzecie drzwi teatru.