Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 02.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

unicestwiła owoc miłości, jaki w sobie noszę. Idź precz z moich oczu!
— Czyż nie ty sama — wołał Ksawery z wściekłością — czyż nie ty sama uchybiłaś tym nadprzyrodzonym przysięgom? Dziecko, które w łonie swem nosisz, jest mojem dzieckiem. Mnie to pieściłaś i całowałaś na tem samem miejscu. Byłaś moją kochanką i jesteś nią jeszcze, jeżeli nie będziesz moją małżonką.
Jadwiga, rzucając mu straszliwe spojrzenie, zawołała:
— Nikczemny! — i padła zemdlona na ziemię.
Ksawery poleciał do pałacu, jakby go furye pędziły, napotkał księżnę, zaciągnął ją do izby i rzecze:
— Odepchnęła mnie ze zgrozą, mnie, który jestem ojcem jej dziecka!
— Ty, Ksawery! — zawołała księżna. — Wielki Boże, jakże to możliwe?
— Potępiaj mię, jeśli zechcesz — odparł Ksawery — ale ktokolwiek ma krew gorącą jak moja, upadłby jak ja w takiej chwili. Ujrzałem Jadwigę w pawilonie, pod władzą jakichś dalekich, tajemniczych wpływów, których nie mogę opisać; była jakby uśpiona i rozmarzona na so-