Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 02.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

su do p. Warnatza. Ponieważ jest to dziś równonocny moment jesieni, chcę widzieć narzeczoną. Już ona słyszała bicie mego serca, westchnienia mej miłości i wkrótce się w oknie pokaże.
Ton głosu, jakim nieznajomy wypowiedział te słowa, był tak uroczysty i tak dziwny, że sekretarz kancelaryi poczuł zimny pot, oblewający naraz całe jego ciało. Pierwsze uderzenie godziny jedenastej zabrzmiało na szczycie wieży Panny Maryi; w tej samej chwili, usłyszano pewien szmer na wieży ratuszowej i w oknie ukazała się postać kobieca. Gdy blask latarni oświetlił tę nową twarz, Tussman żałosnym głosem szepnął:
— Sprawiedliwy Boże! potęgi niebieskie, co znaczy ta tajemnica?
Postać znikła wraz z ostatniem uderzeniem zegara — to znaczy w tej chwili, gdy Tussman miał zwyczaj wciągać na uszy szlafmycę.
To zdumiewające zjawisko, rzekłbyś, odebrało sekretarzowi przytomność. Jęczał, wzdychał, patrzał w okno i mówił sam do siebie po cichu:
— Tussmanie, Tussmanie, sekretarzu prywatny kancelaryi, miej siłę ducha, nie