Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 02.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

— Moi czcigodni panowie, mam zaszczyt was pożegnać. — Poczem, pochwyciwszy laskę i kapelusz, wyskoczył z winiarni.
Na ulicy słyszał, jak dwaj zagadkowi jegomoście pękali ze śmiechu. Krew zastygła mu w żyłach.

ROZDZIAŁ II,
gdzie autor opowiada, jak to za sprawą cygara, które nie chciało się palić, zakwitnął stosunek miłosny między dwojgiem kochanków, którzy już przedtem głowami się szturgnęli.

Młody malarz Edmund Lehsen zapoznał się ze złotnikiem w sposób daleko poważniejszy, niż sekretraz prywatny Tussman. Edmund siedział pewnego dnia w samotnem miejscu w parku i rysował podług natury grupę drzew, gdy Leonard nadszedł i bez ceremonii poprzez ramię zaczął się przyglądać jego pracy. Edmund rysował dalej, aż złotnik zawołał:
— Szczególną rzecz tu robisz, młodzieńcze; to przecież nie jest grupa drzew, to zupełnie coś innego.
— Cóż widzisz w tym rysunku? — rzekł Edmund błyskając okiem.