Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/11

Ta strona została skorygowana.

i ta okoliczność właśnie zbliżyła nas, gdy szedł do mieszkania swego w dzielnicy Albany.
— Zapraszam cię na obiad z okazyi szczęśliwej wygranej — mówił do mnie — wyglądasz, Bunny, jakbyś potrzebował szukać pociechy na dnie butelki. Możebyśmy się zeszli w Café Royal o ósmej? Będę tam czekał na ciebie; wybiorę potrawy i wina.
W Café Royal tedy zwierzyłem mu nierozważnie kłopotliwe położenie moje, zachęcony do ufności wypróżnioną po winie butelką koniaku. Opowiedziałem wszystko szczerze, a Raffles słuchał mnie z wielką uwagą. Zwięzłą treściwością w wyłuszczeniu faktów zjednałem sobie jego sympatyę. Żałował, że nie odwołałem się do niego zaraz z początku niefortunnej komplikacyi wypadków i doradzał stanowcze z moją bogdanką zerwanie. Nie posiadała ona ani grosza posagu, a ja nie mogłem jej zapewnić środków utrzymania, zdobytych uczciwą pracą. Wyjaśniłem Raffles’owi, że była sierotą, która większą część czasu spędzała na wsi w majątku ciotki arystokratki, a resztę dni roku u dumnego polityka w Palace Gardens. Stara ciotka, jak sądziłem, żywiła skrytą dla mnie w sercu słabostkę, ale szanowny jej braciszek od pierwszej chwili spoglądał na mnie z góry.
— Hektor Carruther! — powtarzał Raffles nienawistne mi nazwisko, utkwiwszy we mnie swe chłodne, badawcze wejrzenie. — Musiałeś go widywać często?
— Bynajmniej — odparłem — przeszłego roku spędziłem w jego domu dni parę, lecz od tej chwili nie zapraszał mnie, a gdym go chciał odwiedzić, kazał oznajmiać, że niema pana w domu. Oczywiście stara bestya umie poznawać się na ludziach.
To mówiąc, roześmiałem się z goryczą.