Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/15

Ta strona została skorygowana.

— To nie miałoby sensu, Bunny!
— Dlaczego nie miałoby mieć sensu? Znam dokładnie miejscowość, a skoro dom zmienił lokatorów, nie doświadczam wyrzutów sumienia. Bywałem tam w odmiennym wprawdzie charakterze, lubo nie przynoszącym mi zaszczytu. Jest się zawsze złodziejem czy kradnie się grosz, czy cały funt sterling!
Zwykłem tak dowodzić, gdy mam krew wzburzoną; mój przyjaciel jednak nie umiał się poznać na objawach rozdrażnienia mego. Przeszliśmy Regent-Street w milczeniu; musiałem trzymać się jego rękawa, nie mogąc znaleźć oparcia na niegościnnem ramieniu towarzysza.
— Sądzę, że lepiej zrobiłbyś, rozstając się ze mną — rzekł po chwili Raffles — obecność twoja dla mnie zupełnie niepożądana.
— Przypuszczałem, że przeciwnie byłem ci już bardzo przydatnym.
— Nie przeczę, Banny; mówię jednak szczerze, że tej nocy nie radbym mieć z ciebie świadka.
— Znam miejscowość obcą dla ciebie — nalegałem — wskażę ci drogę, nie ujmując ani szeląga z worka twojej zdobyczy.
Taką metodę stosował względem mnie zawsze z powodzeniem: odmawiał i odradzał z początku, a potem ustępował dobrodusznie; lecz on czynił to śmiejąc się wesoło, gdy ja unosiłem się często i traciłem panowanie nad sobą.
— Ty mały kruku — żartował — otrzymasz swoją cząstkę zysku, czy zechcesz narzucać mi się uparcie, czy zaniechasz myśli towarzyszenia mi w tej wyprawie. Mówmy seryo; alboż dziewczyna tak głęboko utkwiła ci w pamięci?