Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/190

Ta strona została skorygowana.

stępować bez obawy tam, gdzie nie wolno było Raffles’owi się pokazywać; zostałem więc jego plenipotentem w stosunkach ze światem zewnętrznym. Taka zawisłość odemnie musiała rozgoryczać przyjaciela; należało mi więc unikać pozornego nawet nadużycia moich przywilejów. Z tego powodu choć niechętnie, zadosyć czyniłem żądaniu Raffles’a i udałem się na Fleet Street, gdzie mimo win moich z przeszłości, znalazłem w redakcyi zajęcie. Na zaniesioną prośbę otrzymałem przychylną odpowiedź, jak bywa zwykle, gdy człowiek pragnie, aby mu się nie powiodło i pewnego pięknego wieczoru wróciłem do Ham Common z kartą wstępu na wystawę w Scotland Yard’u, którą to kartę zachowałem do chwili obecnej. Spostrzegam, że jest bez daty że może służyć jeszcze „okazicielowi z rodziną dla zwiedzenia Muzeum“ gdyż nazwisko mego redaktora jest zatarte starannie,
— On nie ma zamiaru oglądać wystawy — tłomaczyłem Raffles’owi — pójdziemy tam we dwóch, jeśli życzysz sobie.
Mój przyjaciel uśmiechnął się słodko.
— Byłoby to niebezpiecznie, Bunny — rzekł — skoro tobie niedowierzają, gotowi domyślić się, kto ci towarzyszy.
— Wszakże zdaniem twojem, nie mogliby cię poznać teraz?
— Przypuszczam, że nie dokazaliby tego i że nie narażałbyś się towarzysząc mi do muzeum; sprawdzimy słuszność tych domysłów niezadługo. Mam nieprzepartą chęć oglądania pośmiertnych moich pamiątek, nie radbym jednak ciebie na to ryzyko narażać, Bunny.
— Pokazując kartę, tem samem już narażasz mnie na niebezpieczeństwo — zauważyłem.