Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/50

Ta strona została skorygowana.

przez skład węgli! Naturalnie, starałem się taki pozór nadać rzeczom, nakapałem umyślnie stearyny ze świecy obok wejścia do piwnicy, lecz wązkim od tej strony otworem sześcioletni chłopak nie zdołałby się przecisnąć. Oby jaknajdłużej kochana nasza policya bawiła się w podobne przypuszczenia!
— Dlaczego jednak nielitośnie obszedłeś się z biednym stróżem, którego powaliłeś na ziemię? — pytałem — tego rodzaju brutalne zachowanie niepodobne do ciebie Raffles’u.
Spochmurniała twarz mego przyjaciela, leżącego na sofie z czarnemi pierścieniami włosów spadających bezładnie i profilem jakby wyrzeźbionym dłutem snycerza.
— Rzeczywiście, drogi Bunny — przyznał z żalem taka smutna konieczność nieodłączną bywa od zbieranych trofei złodziejskich. Parę godzin czasu zabrało mi wydostanie się ze skarbca, następnie zajęty byłem naprawą uszkodzeń poczynionych w zamku, gdy usłyszałem kroki skradającego się ku tej stronie stróża. Inny na mojem miejscu byłby nieproszonego świadka zabił bez skrupułu, lub zapakował go i zamknął w niedostępnej jakiej dziurze. Ja świecę zostawiłam, gdzie stała, przycisnąwszy się do mury, pozwoliłem intruzowi przejść obok mnie i z tyłu wymierzyłem mu cios, który lubo silny, nie był tak bardzo szkodliwy, skoro ten człowiek mógł odzyskać wprędce przytomność i składać sprawozdanie o zaszłem wydarzeniu.
Raffles następnie pokazał mi flaszkę zabraną przezornie do kieszeni; była prawie pełną; miał przy sobie również nieco zapasów żywności. Zabezpieczył się w ten sposób na przypadek, gdyby niedopisała mu pomoc moja i musiał czekać dni świątecznych, zwalnia-