Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/54

Ta strona została skorygowana.

— Któż jesteś? — dowiadywałem się, z uczuciem zazdrości — jaki stosunek łączyć cię może z panem Raffles’em?
— Niedomyślny Bunny, nie trąb przypadkiem po całem Kensington, że jestem w Londynie — zawołał mniemany żebrak, przeistaczając się nagle w nędznie przyodzianego Raffles’a. — Zechciej się wesprzeć na mojem ramieniu; nie jestem tak podłem bydlęciem, jakiem się wydaję. Pamiętaj tylko, że mnie niema ani w Londynie, ani w Anglii, ani na powierzchni kuli ziemskiej, że za wyjątkiem ciebie, nikt o istnieniu mojem wiedzieć nie powinien.
— Powiedz jednak szczerze, gdzież przebywasz? — pytałem.
— Nająłem dom w pobliżu; tam prowadzę własnego przepisu kuracyę spoczynku. Chcesz wiedzieć w jakim celu? Z wielu przyczyn, kochany Bunny; między innemi pragnąłem oddawna mieć własną nie przyprawną brodę; przy świetle pierwszej latarni ulicznej będziesz mógł się przekonać, że zarost mój krzewi się pomyślnie. Powtóre, w Scotland-Yard przebywa policyant, który śledzi mnie wzrokiem pilniej, niżeli sobie tego życzę. Postanowiłem więc i ja z mej strony baczne na niego zwrócić oko i zajrzałem mu w twarz dziś rano w pobliżu Albany. Było to w chwili właśnie, kiedy wchodziłeś do mego mieszkania; uznałem bezpieczniej napisać do ciebie słów parę, bo gdyby tamten człowiek widział nas rozmawiających, byłby gotów iść trop w trop za mną.
— Więc ukrywasz się gdzieś w sąsiedztwie.
— Wolę nazywać to nie ukrywaniem, lecz kuracyą spoczynku poprostu. Wynajęłem dom ubeblowany w porze, w której nikt nie myśli o przenoszeniu się do