Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/71

Ta strona została skorygowana.

— Zobaczą, nas! — szepnąłem mu do ucha — na rogu ulicy stoi policyant.
— To mój znajomy — odparł Raffles skręcając wszelako w przeciwną stronę — zaczepił mnie w poniedziałek, wyjaśniłem wtedy, że jestem weteranem z pułku Cratchley’a, że z jego polecenia przychodzę co dni parę przewietrzać pokoje i zabierać zostawione listy. Jak widzisz, mam kilka takich korespondencyi przy sobie, przeadresowanych do Szwajcaryi. Pokazałem je stróżowi bezpieczeństwa, który uznał wszystko w porządku.
Nic mu na to nie odpowiedziałem; drażniły mnie wybiegi, o których nie wspominał poprzednio, słuchałem też obojętnie pochwał jego o zręcznem mojem przebraniu za damę.
— Niema potrzeby, byś szedł za mną — rzekł, gdyśmy dochodzili do Notting-Hill. — Zatoniemy lub wypłyniemy razem — odpowiedziałem szorstko.
— Mam zamiar powędrowć na prowincyę, kazać się w drodze ogolić, kupić nowy przyodziewek, łącznie z torbą na krokieta, której brak odczuwam rzeczywiście, i wrócić kulejąc, do mieszkania na Albany. Zbytecznie dodawać, że cały ostatni miesiąc spędziłem na wsi zajęty grą w krokieta; jest to najlepsze tłomaczenie gdy kto nieobecność swoją tłomaczyć potrzebuje. Taki mam plan, Bunny, lecz nie widzę, po co miałbyś mi towarzyszyć?
— Możemy razem szukać drogi do portu — odciąłem.
— Jak chcesz mój chłopcze — rzekł Raffles — zaczynam się obawiać jednak, że ta podróż wspólnie odbywana nie będzie dla nas obu przyjemną.
Nie zamyślam opisy wad naszych wycieczek na