Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/83

Ta strona została skorygowana.

— Przypuszczam — rzekł on do Kingsmill’a — że dużo rabusiów połączyłeś z ich przyjaciółmi i krewnymi na tam tym świecie?
— Powiedz raczej biednych ludzi, będących pod zarzutem rabunku — odparł litościwy prawnik — to rzecz zupełnie inna, przytem „dużo” jest niewłaściwem określeniem. Nigdy nie zajmuję się sprawamy zbrodniarzy operujących w Londynie.
— Mnie przeciwnie, zbrodniarze londyńscy interesują wyłącznie — oświadczył nowelista, zajadając galaretę.
— Godzę się z twojem zdaniem — rzekł nasz amfitryon. Wśród wszystkich przestępców, zwracających na siebie uwagę, śmiały rabuś największą może budzić ciekawość.
— Bo też sprawy tego rodzaju stanowią najsubtelniejszy dział w artykułach kodeksu kryminalnego — zauważył Raffles, podczas gdy mnie dech zamierał w piersiach. Mówił to jednak z naturalnością, przynoszącą zaszczyt zręcznemu, niezrównanemu aktorowi. Mój przyjaciel odgadł widocznie grożące niebezpieczeństwo. Nie chciał pić szampana, ja zaś pozwalałem sobie na ten ożywczy trunek. Chwila bieżąca większego niepokoju przyczyniała mnie, niżeli jemu. Raffles nie miał powodu być zdziwionym lub przerażonym zwrotem rozmowy, tyczącej się przestępców kryminalnych; gdy dla mnie wobec zbudzonych podejrzeń i podsłuchanej rozmowy temat ten stanowił złowrogą wróżbę.
— Nie jestem wielbiciem Sikes’a — oświadczył prawnik, zadowolony, że dosiadł ulubionego konika.
— Był on jakby człowiekiem przedchistorycznej epoki — dorzucił lord — potoki krwi popłynęły od czasów słodkiego Wiliama.