Strona:E. W. Hornung - Tragiczny koniec.pdf/35

Ta strona została uwierzytelniona.

ciągnięci na ziemi, z wyrazem przerażenia na twarzy, marny musieliśmy jego oczom przedstawiać widok. Uderzyła nas niezwykła zmiana w jego rysach, gdy hamując sardoniczny uśmiech, odezwał się spokojnie.
— Wstańcie, bić się już nie będziemy. Watson zabity, a ja się poddałem. — Enid, za chwilę ojciec twój tu będzie.
— Mój ojciec! — zawołała.
— Tak, twój ojciec i policja; ale zanim tu wejdą, mam ci jeszcze słowo do powiedzenia. Był czas, nie tak dawny — — gdzie z rozkoszą byłabyś się rzuciła w moje ramiona, uczyń to teraz Enid, gdy jestem zgubiony.
Mówiąc te słowa, otworzył szeroko ramiona, a wzrok jego nabrał nieokreślonego wyrazu, szyderczego i wzniosłego zarazem.
W tej chwili spostrzegliśmy pasemko krwi, snujące się po jego białem ubraniu i gęstemi kroplami spadające na ziemię. Zanim miałem czas podskoczyć ku niemu, by go podtrzymać, runął bezwładnie u stóp Enidy.
Deedes nie żył, Watson dogorywał, dwaj policjanci byli ciężko ranni i w tym ponurym nastroju zawracaliśmy do Melbourne. Dochodziła dwunasta w nocy, gdy ujrzeliśmy pierwsze światła portowe. Siedziałem na pokładzie z dyrektorem banku, który stale wyrażał swą troskę i niepokój o córkę.