Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/104

Ta strona została przepisana.

ścić? — rzekł lord Thomaby. — Teraz dostaną się one w ręce jakiegoś bandyty, który zaszarga moją nieskalaną dotychczas tarczę herbową. Na przyszłość postaram się jednak lepiej troszczyć o bezpieczeństwo moich klejnotów i insygniów rodowych.
I z zupełnem opanowaniem sytuacji zaczął dowcipkować, jak gdyby to nie on był poszkodowany. Żaden z nas nie przypuściłby nigdy, że małomówny ten człowiek, przed chwilą tak przerażony, potrafi swobodnie przejść nad wypadkami tego rodzaju do porządku dziennego. Lecz przyczyna tego dobrego humoru dopiero potem wyszła na jaw. Po chwili opuściliśmy pokoje lorda i oddaliśmy teren dziełaniu policji. Lord Thornaby ujął Ralfa pod ramię i tak schodzili razem ze schodów. Jego krok stał się giętki i elastyczny, powierzchowność zyskała wiele, nawet jego dobry humor stracił poprzednią złośliwość i sarkazm. Zaraz odgadłem, jaki ciężar spadł z gościnnego serca naszego gospodarza.
— Pragnę gorąco, aby ta przygoda dopomogła nam do zaznajomienia się z tym panem, o którym poprzednio była mowa i do stwierdzenia jego identyczności — odezwał się lord — wszystko bowiem wskazuje na to, że sprawcą włamania jest ten sam człowiek, o którym poprzednio przy stole była mowa.
— O, i mnie się tak wydaje — odparł Ralf z szelmowskim uśmiechem, patrząc na mnie z pod oka.
— Ja zaś jestem o tem niezłomnie przekonany — rzekł lord Thornaby. — Do takiego zuchwalstwa, które nie ma równego sobie w dziejach kryminalistyki, tylko on jest zdolny. Już sam fakt okradzenia domu prezesa związku kryminologów w czasie zgromadzenia członków, stanowi dla mnie wyraźny dowód, że moje przypuszczenia są uzasadnione. Wy-