Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/109

Ta strona została przepisana.

jak kruche było jego bezpieczeństwo i jak łatwo mógł wpaść w kabałę. Jemu było to wszystko naturalnie najzupełniej obojętne, ponieważ nie przeczuwał, co się święci, lecz powinien mieć to na względzie, jakie męczarnie przechodziłem, wiedząc o wszystkiem, a nie mogąc niczemu zapobiec. Było nas tak mało przy stole, że nie byłem w stanie nawet palcem ruszyć, aby go ostrzec.
Raffles pozwolił mi się wypowiedzieć, wreszcie, zaciągnąwszy się ulubionym papierosem, odrzucił niedopałek i zdobył się wreszcie na replikę.
— Nie, dziękuję ci, paliłem już dosyć. Chcę teraz odpowiedzieć na stawiane mi przez ciebie zarzuty, mój Bunny. Sądzisz zatem, przyjacielu, że od początku nie przejrzałem ukartowanej gry tych nadętych głupców?
Przyznam się, że wątpiłem w to, aby Ralf znał sytuację jeszcze przed kolacją, lub przeczuwał zasadzkę. Dlaczego zatem nie uważał za stosowne uprzedzić mnie o tem? Byłem na zupełnie fałszywym tropie, jak się okazało z przebiegu całej sprawy. — Z oburzeniem powiedziałem mu to w oczy. Wszak nie sądzi chyba, abym ja był na tyle naiwny i wierzył, iż naraża swe bezpieczeństwo ot, tak sobie, dla emocji lub rozrywki! A zresztą cóż za sens miałoby takie wciąganie mnie w niebezpieczeństwo, jedynie dlatego, abym się przyjrzał jego szaleństwu?
— Zapominasz o tem Bunny, że mogłeś mi się przydać. Nie wiele już do tego brakowało!
— Czyż moja uczciwa twarz miała stanowić dla ciebie rękojmię zaufania kryminologów i gwarancję bezpieczeństwa?
— Twoje towarzystwo zawsze przynosiło mi szczęście i napawało mnie otuchą w powodzenie przedsięwzięcia. Ani nawet nie wiesz, jakim bodź-