Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/111

Ta strona została przepisana.

— O ile istotnie ty osobiście jesteś wykonawcą tej całej niesamowitej afery, — rzekłem wreszcie, — nie będę naturalnie krytykował sposobów, za pomocą których ci się to udało. Dokazałeś rzeczywiście cudów nadludzkich. Pokonałeś nie tylko bardzo groźnego przeciwnika, który postawił sobie za zadanie zgubić cię nieuchronnie, lecz ponadto wpoiłeś w spiskowców przekonanie, że cię skrzywdzili, podejrzewając niesłusznie. Jest to dla ciebie okoliczność bardzo ważna ze względu na to, że teraz będą się starali naprawić wyrządzoną ci w ich mniemaniu krzywdę, zabiegając o twe względy. To wszystko, co ci tu powiedziałem, opiera się jednak na tem jednem słóweczku „gdyby“. Nie sądzisz bowiem, abym uwierzył w to, że ty sam, bez niczyjej pomocy, dokonałeś tego wszystkiego. Przysięgam na świętego Jerzego — zawołałem ze szczerym zapałem — że mnie jest zupełnie obojętne, jak to uczyniłeś, lub kto ci w tem dopomógł. Tak, czy owak, jest to najwspanialszy czyn, na jaki zdobyłeś się w czasie całej twojej karjery włamywacza!
W każdym razie nigdy jeszcze nie widziałem Ralfa tak promieniejącego i zadowolonego ze siebie, jak w tej chwili. W oczach miał ten miły wyraz swawoli, którego nie widziałem u niego od dawnego czasu.
— Jeżeli mnie posłuchasz i nie będziesz mi się sprzeciwiał, dowiesz się o wszystkiem, aż do najdrobniejszych szczegółów — rzekł mi w odpowiedzi.
— Gadaj, gadaj prędko, umieram z ciekawości!
— Zgaś światło!
— Wszystkie żarówki!
— Ma się rozumieć.
— Dobrze, opowiadaj zatem!