Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/127

Ta strona została przepisana.

mnością szklankę wina. I ja odetchnąłem z widoczną ulgą, ponieważ przed chwilą byłem świadkiem straszliwej walki o życie człowieka w zaraniu młodości, w dodatku człowieka, który uczynił na mnie nader sympatyczne wrażenie. Jego uśmiech po pierwszym ataku męczarni opromienił zmęczoną twarz miłym, szlachetnym wyrazem, pierwsze jego słowa, była to serdeczna podzięka za wyświadczoną mu przysługę, którą podyktowało mi uczucie humanitarności.
W tej chwili uprzytomniłem sobie, jakim naiwnym głupcem byłem w gruncie rzeczy. Postanowiłem nie ulegać tak łatwo impulsowi i mieć się więcej na baczności. W ten sposób byłem poniekąd przygotowany na pierwsze natarcie, które nastąpiło po jeszcze skrupulatniejszym egzaminie, aniżeli ten, jakiemu byłem poddany poprzednio.
— Wie pan, muszę panu powiedzieć, że bynajmniej nie posiada pan wyglądu detektywa, jak go sobie zawsze wyobrażałem! — rzekł młody Medlicott po chwili milczenia.
— Uwaga pańska jest dla mnie bardzo pochlebna — odparłem niezmieszany. — Cóżby ze mnie był za ajent policji, gdyby można było poznać po mnie mój zawód na pierwszy rzut oka!
Mój przygodny towarzysz uspokoił mnie chrapliwym śmiechem.
— Ma pan najzupełniejszą rację i mojem zdaniem należy się towarzystwu ubezpieczeń gratulacja za to, że udało się im pozyskać dla tego bądź co bądź niezaszczytnego stanowiska człowieka pańskiego pokroju. A także winszuję samemu sobie — nie omieszkał dodać z pośpiechem — że los pozwolił mi mieć przy sobie pana w jednej z najcięższych chwil mojego życia. Tak uporczywego ataku już