że przyszedł pan tutaj na to, aby zabrać ze sobą powierzone panu kosztowności.
Odpowiedziałem na ten dowcip kwaśnym uśmiechem. Los ukarał wkrótce mojego dręczyciela najsilniejszym atakiem kaszlu i duszności, jaki dotychczas zauważyłem w ciągu tej całej dziwnej nocy. Straszliwa walka o oddech, której sam widok sprawiał niewysłowione męki, przedłużała się uporczywie przybierając na gwałtowności. Nawet dotychczas stosowane środki przestały skutkować. — Podałem mu zapalony papieros, lecz biedaczysko nie był w stanie nawet na tyle złapać oddechu, aby bodaj raz go pociągnąć. Również odsunął podaną mu szklankę whisky.
— Amylu! Podaj mi — pan — co rychlej — amyl! — zdołał wykrztusić. — Pudełko stoi w sypialni na mojej szafce nocnej!
Pobiegłem do pokoju sąsiedniego i przyniosłem żądane pudełko, wypełnione małemi pigułkami. — Jednę z nich rozłamał chory i wysypał z niej proszek do chusteczki, w której zanurzył twarz, oddechając kurczowo. Bacznie przyglądałem się postępowaniu mego towarzysza. W pokoju rozeszła się dziwna woń. Działanie jej na chorego było niemal cudowne. Rozpaczliwe wysiłki o oddech ustały, jak gdyby ukojone dłonią cudotwórcy, pierś wznosiła się spokojnym, normalnym ruchem, pokój w którym przed chwilą rozegrała się tragiczna walka o życie zaległa niesamowita cisza. Brzegi zanurzonej w chusteczce po uszy twarzy były mocno zaczerwienione a gdy wreszcie chory podniósł głowę, oblicze jego było spokojne i równomiernie normalnie różowe Zdawało mi się, że przed chwilą musiałem ulec chyba optycznemu złudzeniu.
— Lekarstwo to odciąga krew do serca i usuwa
Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/130
Ta strona została przepisana.