Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/136

Ta strona została przepisana.

przerazić się śmiertelnie i zanim moje biedne, chore płuca nie zagrają mi nowej sztuczki!
Nie odważyłem się nawet spojrzeć za biednym poczciwcem, który wyszedł, pokasłując lekko. Scena, która obecnie rozgrywała się w pokoju, miała pozory czuwania obowiązkowego urzędnika nad przyłapanym złoczyńcą. Zaledwie zamknęły się drzwi za astmatykiem, natychmiast skoczyłem na równe nogi, nasłuchując bacznie, czy zdołał już znaleść się poza domem. Gdy odwróciłem się, ujrzałem Ralfa, siedzącego na ziemi ze skrzyżowanemi nogami i ocierającego skrwawioną głowę.
— Więc to ty, Bunny, mój najlepszy przyjaciel! — jęknął cicho.
— Jakto? Nie straciłeś zatem przytomności? — zawołałem. — W takim razie dzięki Bogu!
— Ależ ma się rozumieć, że zemdlałem i nie twoją to jest zasługą, że nie zgruchotałeś mi głowy. To doprawdy nie do wiary, że nie poznałeś mnie w przebraniu, które tak często u mnie widywałeś i powinieneś znać doskonale! Nic dziwnego, przecież ani mi się nie przypatrzyłeś, nie zostawiłeś mi nawet tyle czasu, abym się odwrócił i dał się poznać! A właśnie miałem zamiar ułatwić ci odegranie roli ajenta policji. Bylibyśmy w najprzykładniejszej zgodzie wyszli z tego domu, ja jako włamywacz, ty jako detektyw, któremu powiodło się wielkie dzieło. A teraz dzięki twojej głupocie siedzimy w matni, jak nigdy jeszcze, mimo że pozbyłeś się wcale zręcznie tego sapiącego jegomościa. Kto wie, czy uda się nam teraz uciec tak prędko, jak tego wymaga sytuacja!
Podczas tej przemowy wstał Ralf z trudem i opuścił pokój, ja podążyłem za nim. Ralf wyjął z kieszeni pęk kluczy i wyszukiwał nadający się do bramy ogrodowej, podczas gdy ja przytrzymywałem