Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/142

Ta strona została przepisana.

się odemnie nikt i nigdy. Pragnąc zatem pozostać w ukryciu, szedłem za tobą od dworca aż do zabudowań Medlicottów. Widziałem, że podejrzewasz, iż ktoś jest na twoim tropie; kilka razy nadsłuchiwałeś z uwagą, wobec czego musiałem coraz to zatrzymywać się i potem przeganiać cię niepostrzeżenie. Raz zmieniłem drogę, idąc na przełaj przez pola i w ten sposób mogłem być na miejscu wcześniej od ciebie. Widziałem, z jaką przyjemnością rozkoszowałeś się w ogrodzie dymem papierosa; twoja zimna krew i odwaga napawały mnie dumą, lecz radzę ci, abyś na przyszłość dał sobie spokój z takiemi brawurowemi sztuczkami. Słyszałem każde niemal słowo, które zamieniłeś z tym biedakiem. Przynaję, że aż do pewnego punktu grałeś rolę bez zarzutu.
W tej chwili zajaśniały przed nami światła dworca kolejowego. Zdołałem jeszcze zapytać:
— A jakiż błąd popełniłem twojem zdaniem?
— Że wogóle wszedłeś do tego domu. Z chwilą jednak, gdy się to już stało, nie miałem ci nic do zarzucenia. Byłbym w danej sytuacji postępował jota w jotę tak samo, jak ty. Nie mogłeś znaleźć się inaczej wobec tego biedaka, jak się znalazłeś. Podziwiałem cię na każdym kroku mój Bunny, przyznają ci szczerze, o ile to miałoby stanowić pociechę dla ciebie.
Pociechę! Ależ każde słowo Ralfa było dla mnie balsamem ożywczym, który działał na mnie kojąco i usuwał depresję! Po oczach Ralfa poznałem, że mówi serjo i przez pryzmat jego wyobrażenia o mnie widziałem całą sytuację i swoją osobę w jaśniejszych barwach. Przebaczyłem sobie swoją chwiejność, okazaną w czasie ubiegłej nocy, ponieważ Ralf nie brał mi jej za złe. Przyznawałem sobie nawet, że postępowałem słusznie pod nakazem pe-