Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/148

Ta strona została przepisana.

myślności, odmówił mi jednak stanowczo, gdy prosiłem go, aby mi pozwolił towarzyszyć mu w jego wyprawie. A teraz przyszła kreska na Matyska: Ralf wpadł w zasadzkę i chcąc nie chcąc musiał prosić mnie o pomoc. Gdyby nie grozą przejmujący łoskot upadającego ciała, który w ostatniej chwili usłyszałem przez telefon, uległbym prawdopodobnie nieszlachetnym uczuciom mściwej satysfakcji.
W czasie ostatniej doby Barney Maguire odniósł po długotrwałych wyczerpujących zapasach pierwsze zwycięstwo na gruncie Wielkiej Brytanji. Niewątpliwie siły jego są osłabione po uporczywej walce i nie zdając sobie z tego sprawy odda się beztrosko rozkosznemu uczuciu zwycięstwa. Taką właśnie noc wybrał Ralf na swą łupieską wyprawę. Cóż oznacza w takim razie ów fatalny upadek na ziemię, jeżeli Maguira nie było jeszcze w domu? Czyżby to może upadł sam bokser, któremu Ralf zadał jeden ze swoich ciosów? W takim razie cóż oznacza nacechowane paniczną trwogą wołanie Ralfa o pomoc?
Tego rodzaju pytania trapiły mnie przez cały czas w domu i na ulicy. Żadna inna myśl nie miała w tej chwili do mnie dostępu. Przedewszystkiem zanim można mieć wyobażenie o rodzaju pomocy, której się chce udzielić komuś w potrzebie, należy znać rodzaj niebezpieczeństwa. Do dziś dnia przechodzi mnie dreszcz przerażenia na samo wspomnienie tego, jak nieopatrznie i bez zastanowienia uzyskałem wyjaśnienie dręczącej mnie zagadki. Mianowicie idąc za pierwszym impulsem, zajechałem wprost przed dom Maguira. Nie należy zapominać, że poprzedniego wieczora jadłem kolację w klubie wraz ze Swiggerem Moorisonem.
Naprędce ułożyłem sobie tych kilka słów, które miałem wyrzec w chwili, gdy mi ktoś będzie otwie-