Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/154

Ta strona została przepisana.

tryumfu po stoliku z likierami i zatrzymały się kolejno na butelce, otoczonej kieliszkami oraz na drugiej butelce, tkwiącej w prześlicznym, rafinowanie wytwornym srebrnym pokrowcu.
— Czy to nie pyszny kawał? — zapytał wreszcie Maguire, przypatrując się nam kolejno i uśmiechając się nabrzmiałemi wargami. — Pomyśleć tylko, że wystarczyło nastawić sidła na ptaszka, a ten przeklęty gałgan wpadł w pułapkę, jak niepyszny! Panie hm... tego... panie pan — skierował się do mnie, kiwając swoją potwornie wielką głową — czy przypomina pan sobie, że gdy pan był u mnie razem z tym sportowcem, djabli go wiedzą, jak się tam nazywa, to wam opowiadałem, jak to już raz udał mi się taki kawał, że złapałem takiego łajdaka moim własnym sposobem? Aj, szkoda, że niema tutaj pańskiego przyjaciela, toby się dopiero napatrzył! To był morowy chłop z wiary, ten pański przyjaciel, bardzo mi się nawet podobał, tylko za dużo chciał wiedzieć; może miał jakieś swoje powody, kto go tam wie... Ale muszę panu wyjaśnić, na czem polega mój podstęp, przecież chciałbym się przed panem pochwalić że mam głowę nie od parady! Widzi pan tę flaszkę na stole?
— Właśnie przypatrywałam się jej z utęsknieniem — wtrąciła dama we flitrach. — Gdyby pan wiedział, jak się zdenerwowałam! Mógłby nas pan czem pokrzepić!
— Zaraz panią czemś pokrzepię — odparł Maguire. — Gdyby pani jednak miała apetyt na wódeczność w tej oto butelce, toby pani zaraz położyła się koło tego draba.
— Boże miłościwy! — zakrzyknąłem mimowoli, gdyż w tej chwili cała sytuacja stała mi się zupełnie jasną i odgadłem szatański plan boksera.
— Tak jest, mój panie — rzekł Maguire, który na