Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/159

Ta strona została przepisana.

sznie. — Jeżeli już koniecznie to być musi, to najwyżej jeden mały kieliszeczek.
Naturalnie sekretarz nie omieszkał w dowód serdeczności nalać mi podwójnej porcji.
— Ale dlaczego przypuszcza pan, że człowiek, który pana wołał do telefonu, musi być właśnie pańskim przyjacielem Raflesem? — ciągnął dalej swoje nieubłagane śledztwo, podczas gdy Maguire wrzeszczał:
— Pij pan, pij prędzej! Do dna! — i opadł bezwładnie na krzesło.
— Już zasypiałem, gdy ktoś zawołał mnie niespodziewanie do telefonu — odparłem. — Mimowoli pomyślałem o Ralfie. Mamy zwyczaj, że prowadzimy telefonicznie długie rozmowy. Przytem chodzi tu o zakład...
Wprawdzie udawałem, że piję, lecz udało mi się jakoś postawić kieliszek nietknięty na stole. Potężna szczęka boksera opadła bezwładnie na biały gors koszuli. Równocześnie zauważyłem, że także nieznajoma dama zasnęła.
— Jakiż to zakład? — przerwał nagle moje obserwacje głos sekretarza. Mrugając nerwowo oczyma, przypatrywał mi się bacznie. Jednym haustem wychylił trzymany w ręku kieliszek.
— Założyliśmy się co do tej zasadzki, o której opowiadał nam Maguire — odpowiedziałem, przypatrując się sekretarzowi. — Ja obstawałem przy tem, że cała ta zasadzka to zwyczajna pułapka żelazna. Natomiast Rafles sprzeczał się ze mną, że to musi być coś innego. Kłóciliśmy się zawzięcie na ten temat. Raffles ciągle powtarzał, że to nie może być pospolita pułapka, ja jednak byłem odmiennego zdania. A teraz widzę, że Ralf miał rację. Ale pomysł był niezły i zasadzka bardzo sprytnie obmy-