Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/16

Ta strona została przepisana.

sytuacyjnego, których mu przed chwilą przypadkowo dostarczyłem. Nie jedyny był to dom, który Ralf miał upatrzony i zanotowany w swoim spisie, lecz tamte wyprawy miały dojść do skutku dopiero po uzupełnieniu szczegółów.
Pozatem ta noc nadawała się doskonale na zrealizowanie jego projektów już choćby dlatego, że zmęczony po burzliwych obradach sejmowych poseł, zapewne zaśnie snem kamiennym.
Nie dziwiłby się nikt urokowi Ralfa, jaki wywierał na otoczenie i tem samem na mnie, gdyby ktoś mógł obserwować go, z jakim szlachetnym wdziękiem wypalał swego ulubionego papierosa i równocześnie wtajemniczał mnie w arkana ohydnego, haniebnego zawodu. Ani styl jego, ani gestykulacja, nie miały w sobie nic bandyckiego, przeciwnie, były niezwykle wytworne. Co do talentu krasomówczego, to nie spotkałem nikogo w mojem życiu, ktoby mógł Ralfowi dorównać. Robił wrażenie arystokraty, który ubrał się na eleganckie przyjęcie. Jego fryzura była zawsze starannie pielęgnowana, a blada, dystyngowana twarz gładka i spokojna. Nasza pogawędka odbywała się w zacisznem mieszkaniu bandyty, umeblowanem ze smakiem, który świadczył o kulturze właściciela. Antyczne sprzęty, rozstawione w artystycznym nieładzie, olbrzymia, ślicznie rzeźbiona bibljoteka, wypełniona rzadkiemi dziełami światowej literatury, na ścianach arcydzieła Wattsa i Rosettiego — oto urządzenie mieszkania mojego przyjaciela.
Było już po pierwszej w nocy, gdy zajechaliśmy w dorożce automobilowej przed fronton kościoła w Kensington, gdzie wysiedliśmy. Ralf, który w decydującym momencie przed działaniem zachowywał się z ostrożnością, graniczącą z tchórzostwem, okrążył ulicę, aby uniknąć nieprzewidzianych świadków,