Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/162

Ta strona została przepisana.

tańskiego trunku ja sam wypiłem? Zapewniam cię, że najwyżej łyżeczkę kawową. Przeczuwałem, że prawdopodobnie w jednej z butelek znajduje się narkotyk, lecz nie mogłem oprzeć się ciekawości, aby wypróbować na samym sobie, która butelka stanowi właściwą pułapkę. Gdy tylko przekonałem się, że to właśnie ta butelka z etykietą stanowi właściwe niebezpieczeństwo, przestawiłem je i zamieniłem etykiety, nie spodziewając się, że sam będę świadkiem tej całej komedji. Już w następnej chwili nie mogłem utrzymać otwartych oczu. Uprzytomniłem sobie wówczas, że trunek, którego skosztowałem, był aż na tyle zdradziecki, iż nawet taka odrobina mogła pozbawić mnie przytomności. Miałem teraz dwa wyjścia z sytuacji. Albo mogłem opuścić dom wraz z łupem, lecz w takim razie narażałem się na to, że w każdej chwili pierwszy lepszy policjant zaprowadzi mnie jako pijanego do najbliższego komisarjatu. Epilog takiego postępowania byłby dla mnie bardzo żałosny... Wołałem zatem zostać i...
— Więc dlatego zadzwoniłeś do mnie?
— Był to mój ostatni błysk przytomności, lecz pomysł istotnie doskonały. Co się później stało, o tem niemam najlżejszego wyobrażenia, ponieważ spałem jak zabity.
— Twój głos brzmiał istotnie tak, jak gdybyś spał na jawie. Teraz jednak mam wyjaśnienie zagadki i rozumiem wszystko doskonale.
— Nie pamiętam ani jednego słowa z naszej rozmowy, ani nawet, jak ona się zakończyła, Bunny.
— Nic dziwnego, zasnąłeś i upadłeś, zanim zdołałeś dokończyć rozmowy.
— Chyba tego nie mogłeś słyszeć przez telefon?
— I owszem, słyszałem najdokładniej, jak gdyby ze sąsiedniego pokoju. Myślałem jednak, że to Maguire przyszedł i uderzył cię tak mocno, że upadłeś.